Było gorąco jak w piekle. Przyszłam do jaskini cała mokra jako człowiek.
Tam zamieniłam się w smoka i zaczęłam chłodzić machając skrzydłami.
Kiedy w końcu się ochłodziłam stałam się senna. Zasnęłam na swoim
ulubionym kamieniu na końcu jaskini tam gdzie było najchłodniej. Kilka
minut później już spałam. Jednak po jakimś czasie obudziłam się cała
mokra.
- Co jest...- powiedziałam otwierając oczy i widząc wokół siebie lawę- Rany boskie co się stało?! Gdzie ja jestem?!
Próbowałam odlecieć, jednak bezskutecznie. Skrzydła były przykute
łańcuchami. Na drugim końcu kamienia stała widmowa postać z...pustymi
ślepiami?! Widmo uśmiechało się sarkastycznie, a wokół było pełno noży,
skiekier, toporów itp.
- Czego ode mnie chcesz?!- wydarłam się
- Chcę twojej krwi, dzięki której stanę się nieśmiertelny i zyskam własne, ludzkie ciało...- mówił demonicznym głosem
- Czemu akurat mojej?!
- Ponieważ tylko smoki twotej rasy zawierają krew, która może zdziałać
takie rzeczy. Jeśli nie będziesz się tak wiercić nawet nie zauważysz
kiedy cię zabiję i umrzesz. A teraz nie ruszaj się...- powiedział biorąc
wielki topór i podchodzac do mnie.
Spróbowałam uderzyć postać ogonem, ale tylko przez nią przenikł. Tym
razem spróbowałam przemienić się w człowieka, jednak to nic nie dało.
- Nie martw się. Te łańcuchy mają specjalny czar dzięki któremu uniemożliwiają ci zmianę w człowieka- zaśmiał się
Na szybko wymyśliłam coś głupiego. Gdy próbował mnie unieruchomić
jeszcze bardziej, wytrąciłam mu topór do lawy. Gdy ten tylko wpadł
zaczął z niego wylatywać błękitny dym.
- Głupia! Coś ty zrobiła! Zabiję cię rozumiesz?! Zabiję a twoje zwłoki
wyrzucę na pożarcie mantikorom! Albo nie, mam lepszy pomysł. Rzucę na
ciebie zaklęcie, że nie będziesz mogła już do końca życia być sprawna.
Twoja mowa stanie się bez sensu, będziesz mówić jakbyś nigdy tego nie
umiała. Twoje ciało zacznął porastać grzyby i pleśń, a twoje barwy staną
się tak samo brzydkie jak ty! Już nikt nigdy cię nie pokocha i będziesz
cierpieć do końca życia! Buahahahahahahahaha!- krzyknął i zaczął
wypowiadać zaklęcie.
Na początku unikałam uderzeń, ale gdy wiązka uderzyła w kamień i ten się
stopił, wpadłam na świetny pomysł. Gdy miał już we mnie strzelać z obu
rąk naprowadziłam na drogę ostrzału łańcuchy które natychmiast się
stopiły. Wolna wzbiłam się w powietrze. Widmo wpadło w jeszcze większy
gniew. Zaczął się wydobywać z niego przeraźliwy krzyk, a z ust i wnęk
oczu wychodzić straszne potwory. Otoczyły mnie ze wszystki stron, a
widmo śmiało się jeszcze bardziej przeraźliwie niż brzmiał jego krzyk.
Nagle od góry poczułam chłodny powiew wiatru. Miałam już tam lecieć, ale
widmo zorientowało się i zastawiło jedyną drogę ucieczki. Jaskinia z
lawą była ogromna.
- Złap mnie jeśli potrafisz. Pokrako- powiedziałam podkreślając "pokrako" i lecąc na drugi koniec jaskini.
Tak jak myślałam wszystkie potwory włącznie z widmo zaczęły mnie gonić.
Długo krążyłam po sali, aż w końcu triumfalnie wzbiłam się w górę na
powierzchnię. Zaczęrpnęłam świeżego powietrza. Gdy tylko zorientowałam
się że potwory chcą wylecieć za mną, wzięłam kilka największych kamieni
jakie znalazłam i zasłoniłam wejście aby już nikt tam nie wpadł.
Zmęczona wróciłam do swojej chłodnej jaskini. Gdy miałam się już położyć
najpierw dokładnie sprawdziłam moje legowisko aby już nigdy w życiu się
tam nie znaleźć.
------------------------------
Bardzo mi się podoba twoja wena i rozpracowanie tematu :)
Adminka Mel "Jury"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz