Z łatwością odzyskałem równowagę. Może i była dużo starsza, ale nadrabiałem to zwinnością i sprytem. Na myśl przyszedł mi pewien złośliwy pomysł, jak utrzeć nosa pyskatej smoczycy. Uśmiechnąłem się paskudnie. Moja towarzyszka nie dostrzegła tego, nadal śmiejąc się mimo deszczu zalewającego jej oczy. Jęknąłem cicho i poruszyłem niemrawo skrzydłami. Skierowałem gwałtownie łeb w stronę ziemi i zapikowałem, kręcąc się wokół własnej osi. Miluei ruszyło sumienie i błyskawicznie ruszyła moim śladem, myśląc pewnie, że straciłem równowagę na dobre. Kiedy zrównała się ze mną, błyskawicznie chwyciłem ją przednimi łapami i trzymałem mocno. Była silna, zajadle okładała mnie skrzydłami i drapała tylnymi pazurami, próbując się uwolnić. Trzymałem jednak mocno. Wreszcie wbiłem szpon w jej ramię i syknąłem cicho w ojczystym języku. Płomienie liznęły jej łuski. Teraz trzymałem w objęciach przestraszoną dziewczynę. Ziemia zbliżała się niebezpiecznie szybko. W ostatnim momencie rozłożyłem skrzydła i poszybowałem kilka metrów nad ziemią. Deszcz ustał, a tuż pod nami spomiędzy drzew wybiegło spłoszone stado jeleni. Oczy mi zabłysły, z trudem zdusiłem w sobie instynkt zabójcy i wylądowałem na niewielkiej łące. Puściłem dziewczynę na wilgotną trawę. Wyprostowała się dumnie szeroko rozkładając ramiona, jednak nic się nie stało. Zdziwiona powtórzyła gest z podobnym skutkiem. Wściekła podeszła do mnie i zaciśniętą pięścią uderzyła w przednią łapę. W smoczej postaci odczułem to jak ukąszenie komara. - Coś ty mi zrobił?! - wrzasnęła na całe gardło, aż z pobliskich zarośli wyfrunęło kilka przestraszonych ptaków. - Przez godzinę nie będziesz mogła zmienić się w smoka. -uśmiechnąłem się, prezentując pełny garnitur ostrych zębów - To taka mała nauczka. Nie oceniaj przeciwnika po jego wyglądzie i wieku. Zła jak osa z urażoną dumą usiadła po turecku na mokrej trawie. Położyła ręce na kolanach i przymknęła oczy. - Zaczekam. - powiedziała poważnym tonem.
<Miluei?>