środa, 30 lipca 2014

Od Rin'a

Chłopak szedł po jakiejś polanie. Nie znał jej nazwy, ani nikogo w pobliżu nie widział. Spacerowwł pod ludzką postacią, gdyż bardziej czuł się człowiekiem, niźli smokiem. Po chwili usiadł na jakimś starym pniu i cicho westchnął.
- Teraz zacznie się zapoznawanie i te sprawy, co ? .. -powiedział cicho.
Usłyszał nagle trzepot skrzydeł i potężne uderzenie o ziemię. Nieopodal wylądował właśnie jakiś smok. Dla pewności Rin przemienił się w gada i wzbił się w powietrze. Trawa ugięła się pod naciskiem powietrza, a liście drzew nieco zaszumiały i zakołysały się. Wzleciwszy wyżej, Rasetsu ruszył za łomotem, bowiem nie chciał by ktokolwiek go zaatakował. Wyczuł zapach stada więc spokojniejszy opadł na ziemię niedaleko przybysza, po czym zmienił się w człowieka. " Może powinienem się odezwać ?.." pomyślał.
- Oy..!
(ktoś ?)

Ifrys

 https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTB77DOf_xVy6TqtVPCdl0nN5AYhrMZ8gTFz1quBBKFqkeDhBuu
 jako człowiek:
 https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRLb0sF3XCq5jhCenPLJ2wXG5vxAAzyPLqH93JjdlkUwDvoqck04w
Imię: Ifrys
Przydomek/Pseudonim: Ignis
Rasa: Smok Ognia
Stanowisko: chciałby zostać zabójcą
Motto: "Jestem jak jezioro - z pozoru spokojny. Nie wiesz ile skarbów skrywa tafla wody."
Płeć: smok
Wiek: 320 lat
Pochodzenie: Indie
Charakter: na ogół spokojny i miły. Kiedy wpadnie w gniew, jest jak ogień trawiący suchy las. Bywa mściwy i pamiętliwy. Jest inteligentny i bystry. Posiada zdolności militarne i potrzebny do tego przenikliwy umysł. Lubi własne towarzystwo, do obcych podchodzi z rezerwą i nieufnością.
Aparycja: jak na swój młody wiek, posiada spore rozmiary i dobrze umięśnione ciało. Jego łuski mają czerwony kolor, przechodząc na brzegach w odcienie ciepłego złota i miedzi. Spodnie strony skrzydeł mają ognisty kolor, a w promieniach słońca wyglądają jak z płomieni. Ma ciemnofioletowe oczy bez źrenic. Od czubka głowy do charakterystycznej, smoczej płetwy na końcu ogona jego grzbiet porastają ostre kolce. Jako człowiek posiada niespotykane w jego gatunku białe włosy, jasną karnację i błękitne oczy (jego matka była albinosem). Ma 195 cm wzrostu i wysportowaną sylwetkę. Na szyi nosi zawieszony na cieniutkim rzemyku tajemniczy kryształ jarzący się zielonkawym światłem (pamiątka o matce).
Sympatia: Nie sądzi, żeby znalazł
Umiejętności specjalne: panowanie nad ogniem, leczenie.
Umiejętności: ma instynkt zabójcy. Jest wyjątkowo zwinny i silny. Potrafi poruszać się bezszelestnie, by dopaść wyznaczoną ofiarę.
Rodzina: Ifrija i Djago
Historia: Do niedawna był jedynym dzieckiem pary Alfa i pewnym swej przyszłości. Niestety Leże Srebrnego Świtu zostało zaatakowane, a jego mieszkańcy, mimo zajadłej obrony wycięci do nogi. Przeżył on i kilku niedobitków. Rozproszyli się po świecie, by wytropić i zabić przywódców dwóch wrogich Legowisk, którzy bezpośrednio odpowiadali za wymordowanie Stada. Od wielu lat poszukuje zemsty, aby ugasić płomień gniewu pustoszący jego duszę i zaznać spokoju.
Steruje: greenmir

Od Naoto CD Naberiusa

Poleciałam na Lodowy Skraj. Uwieeeelbiam zimno. Pewnie jakiś mój przodek był smokiem lodu. Znalazłam jakąś jamę i ułożyłam się w niej. Jedankowoż... coś mi nie dawało spokoju... ten cały smok, którego dzisiaj odprowadziłam do Alfy... Może fakt, że miał futro? Nie... to chyba nie to... Myślałam nad tym i postanowiłam, że zrobię coś, czego nie robię zazwyczaj. Porozmawiam z nim. Zasnęłam. Następnego dnia, jak planowałam zaczęłam szukać smoka. Po godzinie znalazłam go śpiącego na Elfim Drzewie. Ukryłam się w koronie drzewa i czekałam aż się obudzi. Smok otworzył oczy dopiero 2 godziny później. Od razu wyskoczyłam z liści i wylądowałam przed smokiem.
-Aaaaaaaaaaa! -krzyknął smok.- Co tu robisz?! Czemu wyskoczyłaś z liści!?
-Spokojnie, facet. Chcę cie o coś spytać.
-Wal.
-Spotkaliśmy się kiedyś?
-No... wczoraj...
-Nie, wcześniej.

Naberius?

Od Naberiusa CD Sagriny

- Bardzo chętnie- odpowiedziałem. – wystartowaliśmy. Leciała strasznie szybko. Nie nadążałem, ale nie byłem przesadnie zmęczony. Samica wylądowała przy zamku.
- To jest jeden z zamków, smoki z wyspy zbierają się tutaj. – „jeden z” czyli że nie jedyny.
- A co z tym drugim zamkiem. – była leciutko zaskoczona pytaniem.
- Należy do elfów. –Elfów, kiedyś widziałem elfa, ale nigdy żadnego nie widziałem.
- Zaprowadzisz mnie do niego.- powiedziałem trochę za bardzo rozkazującym tonem, więc szybko dodałem:- Proszę. – smoczyca prawdopodobnie się zgodziła bo wzniosła się w powietrze. Tym razem leciała na tyle wolno, że mogłem się z nią zrównać.
- Właściwie to nawet nie wiem jak się nazywasz?
-Sagrina. – powiedziała smoczyca. Sagrina, całkiem ładne imię.
- Naberius. – odpowiedziałem.
- Zbliżamy się do granicy powiedziała po paru minutach lotu. Poczułem że robi się coraz chłodniej. Potem zobaczyłem śnieg. Od wieków go nie widziałem. Kojarzył się z biegunem. Mimo że nie lubiłem tego miejsca, wciąż przypominał mi dom. Nawet po tym tysiącu lat. Wylądowałem nie zważając na towarzyszkę. Wylądowałem w białym puchu. Stałem uśmiechając się jak głupi.
- Nic Ci nie jest? – zapytała Sagrina, kiedy do mnie dołączyła.
- Myślę że nie - odpowiedziałem wciąż uśmiechając się. – Od tysiąca lat nie widziałem śniegu. – nie wytłumaczyłem tym zbyt wiele, ale trudno. Najwyżej weźmie mnie za wariata.
( Sagrina?)

Od Naberiusa CD Naoto

Samiczka nie była szczególnie miła, może to natura smoków nocy. Naoto prawdopodobnie do nich należała. Kiedyś spotkałem przedstawicieli tej rasy. Wzbiłem się ponownie w powietrze futro prawie mi wyschło więc nie wyglądałem jak mop. Doleciałem do smoczycy.
- Witaj, jestem Naberius a pewna smoczyca powiedziała że jesteś alfą.
- Tak to prawda.
- Czy mógłbym dołączyć do twojego stada.
- Oczywiście. – powiedziała wyraźnie zadowolona. – Oprowadzić Cię?
- Nie dziękuję, muszę gdzieś odpocząć. – odleciałem. – Zamiast leża znalazłem drzewo, było naprawdę ogromne. Kręciły się pod nim, jakieś ludziki. Obniżyłem lot i starałem przyjrzeć im się bliżej. Po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę, że to elfy. Nie wydawały się zaskoczone moim widokiem. Wolałem jednak nie lądować przy nich. Nie wiedziałem czy są przyjaźnie nastawieni. Kiedy odeszli usadowiłem się na drzewie. Spokojnie utrzymało mój ciężar. Wlazłem między jego gałęzie i ułożyłem się. Nie było to zbyt wygodne, ale dało się wytrzymać. Zamknąłem ślepia. Przez chwilę myślałem o stadzie, niestety nie za długo bo senność wygrała.

< Naoto? >

Od Sagriny CD Naberiusa

Popatrzyłam na smoka, dokładnie się mu przyjrzałam.
- Witaj - lekko skinęłam łbem
- Miło mi cię widzieć... - uśmiechną się życzliwie
Mruknęłam coś pod nosem, nie lubiłam gdy ktoś mi przeszkadzał gdy w samotności myślałam nad sensem życia, które myło tak skomplikowane. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Nastała cisza, nie odezwałam się. W końcu przerwałam to milczenie.
- Jesteś nowy? - spojrzałam na smoka - Oprowadzić cię? - spytałam niechętnie, ale chciałam go lepiej poznać..

<Naberius?>

Od Naoto CD Naberiusa

-Co tu robisz? -spytałam oschle.
-Ja? Opłukuję się z morskiej soli.
-Nie o to mi chodzi. Co robisz na terenie mojego stada?
Smok wyglądał na zdziwionego. Po chwili jednak uśmiechnął się.
-Czy mogę dołączyć?
Nie wiedziałam, czy ja, zwykły wojownik mogę odpowiadać na takie pytania. Postanowiłam zaprowadzić smoka do Alfy.
-Chodź za mną. -burknęłam.
Smok posłuchał mnie. Wzbiłam się w powietrze. Smok również. Postanowiłam go sprawdzić i przyspieszyłam, smok również. Przyspieszyłam do 100 km/h , smok ciągle nadążał. Chciałam osiągnąć maksymalna prędkość, ale dotarliśmy już na miejsce i musiałam wylądować.
-Proszę bardzo. Tam jest Alfa. -wskazałam głową odległy o jakieś kilometr kształt. Odwróciłam się i już miałam odlecieć, gdy smok zawołał mnie.
-Jak masz na imię?
Spojrzałam na niego niechętnie. Tak czy siak pewnie dołączy, a wtedy dowie się jak się nazywam.
-Naoto- burknęłam i poleciałam.

Naberius?

Od Luny

To był piękny zachód słońca. Siedziałam na półce skalnej. Wstałam, rozłożyłam skrzydła i odleciałam. Jak zwykle stałam się niewidzialna i zaczęłam szybować nad naszą wyspą. Te tereny wyglądały wspaniale w dzień, ale nocą jeszcze lepiej. Nagle w coś gwałtownie uderzyłam, zaczęłam spadać w dół. Upadek nie był tak bardzo bolesny jak myślałam. Zauważyłam, że coś dużego spadło do krzaków. Przestałam być już nie widzialna. Ostrożnie zbliżyłam się do krzewów. Ktoś lub coś tam było... nagle z krzewów wyskoczył smok.
- Cześć jestem Aventy powiedział nieznajomy.
- Ja Luna... przepraszam, że na ciebie wpadłam... - Powiedziałam ze skruchom i strachem.

< Aventy? >