- Bardzo chętnie- odpowiedziałem. – wystartowaliśmy. Leciała strasznie
szybko. Nie nadążałem, ale nie byłem przesadnie zmęczony. Samica
wylądowała przy zamku.
- To jest jeden z zamków, smoki z wyspy zbierają się tutaj. – „jeden z” czyli że nie jedyny.
- A co z tym drugim zamkiem. – była leciutko zaskoczona pytaniem.
- Należy do elfów. –Elfów, kiedyś widziałem elfa, ale nigdy żadnego nie widziałem.
- Zaprowadzisz mnie do niego.- powiedziałem trochę za bardzo
rozkazującym tonem, więc szybko dodałem:- Proszę. – smoczyca
prawdopodobnie się zgodziła bo wzniosła się w powietrze. Tym razem
leciała na tyle wolno, że mogłem się z nią zrównać.
- Właściwie to nawet nie wiem jak się nazywasz?
-Sagrina. – powiedziała smoczyca. Sagrina, całkiem ładne imię.
- Naberius. – odpowiedziałem.
- Zbliżamy się do granicy powiedziała po paru minutach lotu. Poczułem że
robi się coraz chłodniej. Potem zobaczyłem śnieg. Od wieków go nie
widziałem. Kojarzył się z biegunem. Mimo że nie lubiłem tego miejsca,
wciąż przypominał mi dom. Nawet po tym tysiącu lat. Wylądowałem nie
zważając na towarzyszkę. Wylądowałem w białym puchu. Stałem uśmiechając
się jak głupi.
- Nic Ci nie jest? – zapytała Sagrina, kiedy do mnie dołączyła.
- Myślę że nie - odpowiedziałem wciąż uśmiechając się. – Od tysiąca lat
nie widziałem śniegu. – nie wytłumaczyłem tym zbyt wiele, ale trudno.
Najwyżej weźmie mnie za wariata.
( Sagrina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz