poniedziałek, 28 lipca 2014

Od Aventy'ego

Urodziłem się w niewielkim włoskim mieście Sorrento w stadzie Górskiej Doliny, gdzie panował podział na kasty. Kto urodził się w jakiej kaście, musiał być tym kim dana kasta mu podawała. Moja rodzina była przewodnikami po terenach; dość żmudne zajęcie, ale ciekawe jeśli pozwolono nam zapuszczać się dalej niż położone są tereny lasu. Bowiem Sorrento położone jest nad Zatoką Neapolitańską, nade morzem Tyrreńskim blisko, a nawet naprzeciw Wezewiusza. Pewnego dość parnego dnia nasz wulkan, który milczał przez dekady, postanowił wybuchnąć, a co! Wrząca lawa wyskoczyła ni stąd, ni zowąd i trafiła akurat w Nasz las. Wtedy zapuściłem się poza dane mi tereny, by obejrzeć piękne motyle zakątku Sorrento, więc mnie ta tragedia nie dotknęła. Cały las poszedł z dymem, wraz z moją całą rodziną. Mimo, iż nienawidziłem mojego przywódcy za te całe podziały na kasty, moje serce wypełniła rozpacz, która nie pozwoliła mi dalej zostac we Włoszech. Uciekając z Sorrento wspominałem moją matkę Angelinę, która mając na głowie czwórkę dzieci zawsze chodziła uśmiechnięta, ojca Ksaviera, który ciężko pracował dla nas. Moje dwie siostry - Marikę i Olivię - 100 latki o zamiłowaniu do mody. Starszego brata - Leona, który był mi przyjacielem i przykładem, z zawsze dobrze ułożonymi włosami, smoczyce pchały się do niego drzwiami i oknami. Zawsze stałem w jego cieniu, jeśli chodzi o romanse. Dziewczyny się mną nigdy nie interesowały, żeby ten teges... Ale miałem przyjaciółkę - Kaylę. Była to szczupła, wysoka smoczyca o ciemnobrązowych łuskach i burgundowych oczach. Należała do najwyższej klasy; była córką wielkiego przywódcy i nasza przyjaźń była tępiona, miłość byłaby zakazana. Cierpiąc nad stratą rodziny zapuściłem się w dalekie tereny, podróżowałem niemal 2 lata...
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz