Chłopak ponownie dostał w twarz na użycie magii krwi na strażniku. Miał skrępowane ręce i nogi kajdanami przypiętymi do skalnej ściany. Było ciemno, tylko jedno okno, które okryte było kratami, dawało jedyny dostęp do światła. Jak mógł być taki głupi. Nie potrafił ochronić Saphiry i siebie przed ludźmi. Zirytowany wrzasnął na całe gardło.
- Gdzie jest leże, pytam po raz kolejny. - warknął jeden ze strażników.
Rin zaczął szarpać się coraz bardziej nabierając siły, przez zbierającą się w nim złość. Brunet swoim wzrokiem patrzył na ludzi, wprost głęboko w ich oczy. Jakby chcąc zajrzeć w ich dusze. Nagle poczuł mocny ból brzucha spowodowany uderzeniem innego mężczyzny.
- Ar shiúl ó sin arrachtaigh bipedal éadrócaireach* - wypowiedział rozgniewany w swoim ojczystym Irlandzkim języku.
- Mów do nas normalnie zwierzaku ! - warknął kolejny człowiek uderzając go ponownie w twarz.
Chłopak zachichotał i zaczął wykonywać dziwne ruchy palcami i dłońmi na ile pozwalały mu kajdany. Kiedy jeden mężczyzna wyszedł ze strzępkiem jego koszulki zostało tylko dwóch. Magią krwi unieruchomił jednego, natomiast drugiego, z kluczami zmusił do otworzenia zamka kajdan. Sterował nim jak marionetką, z błahą łatwością. Mężczyzna nie mógł zrobić nic, bo krew kierowana przez Rin'a płynęła wedle jego rozkazów. Po chwili Rin stał uwolniony przed ludźmi. Obu ich krew zatrzymał i czekał chwilę aż nastąpi zgon, potem ruszył na poszukiwanie Saphiry. Wziął klucze od jednego z mężczyzn i otworzył wpierw celę, dopiero potem zaczął pałętać się rozzłoszczony po lochach w poszukiwaniu ukochanej.
< Saph ? C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz